Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No262 part10.png

Ta strona została skorygowana.

wana zręcznie, osiadła nakoniec na nadbrzeżnym piasku.
— Byłaś bardzo niespokojną... myślałaś że już zginąłem... nieprawda kochana matko? — zawołał margrabia rzucając się w objęcia pani Castella, która przez kilka chwil przyciskała go do piersi i pokrywała gorącemi pocałunkami. Mamo droga, ja nie sam jestem... przyprowadzam ci gości — odezwał się po chwili do płaczącej łzami radości matki.
— Któż to taki? — spytała margrabina.
Gaston wskazał na starca i młodą panienkę.
— A! jakież to śliczne dziecię! — wykrzyknęła pani Castella zbliżając się do zemdlonej. — Jakaż ona piękna pomimo bladości i oczu przymkniętych!... Cóż to za straszna katastrofa spowodowała to omdlenie?...
— Byliśmy w najokropniejszem niebezpieczeństwie, — odpowiedział starzec, — gdyby nie bohaterskie poświęcenie się syna pani, z pewnością byłoby po nas...
— Gaston ją uratował! — szepnęła margrabina z radością i dumą. — Cóż to za szczęście prawdziwe... jakże mi się drogiem stanie to dziecko prześliczne!...