— Niewiadomo... Pewnego dnia przybył tutaj, a że doskonale udawał kalekę i zdawał się wskutek tego nieszkodliwym, i pracował na życie, nikt się nie troszczył o jego przeszłość. Ja sam, — co było wielkim błędem przyznaję to, nie wzywałem go do legitymacyi.
— I nic nie znaleziono u niego, co by mogło być wskazówką do dalszych poszukiwań.
— Nic zupełnie!... żadnego papieru, żadnego podejrzanego przedmiotu, żadnych podejrzanych pieniędzy... Chata którą zajmował, zupełnie była pustą, nie było w niej nawet łóżka.
— Na czemże spał ten nieszczęśliwiec i ta dziewczyna?
— Na kupie suchych liści.
— Otóż przychodzę — mówił dalej komisarz — zapytać pana margrabiego, kiedy pan odda dziecko w moje ręce, co jak sądzę, będzie panu bardzo przyjemnie, gdy pozbędziesz się jak najprędzej z domu tego wyrzutka społeczeństwa.
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No264a part16.png
Ta strona została skorygowana.