Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No264b part7.png

Ta strona została skorygowana.

— Najprzód możemy mieć własne dzieci...
— No to co? — nie przestanę dla tego kochać mojej sierotki... będzie siostrzyczką dla naszych...
— Zgadzam się... ale cóż nas zapewni, że to dziecko rodziców występnych nie odziedziczyło ich przewrotnej natury?...
— Ależ mój Gastonie, czyż nie wykwitają najpiękniejsze kwiaty z błota, co pokrywa ich korzenie? Zresztą łagodnością i staranną opieką, złe instynkta można naprawić!... Mój mężusiu — mój Gastonie, pozwól mi dokończyć rozpoczętego dzieła. — Uratowałam życie temu dziecku, bo wszakże sam doktór to przyznał, pozwól mi uratować mu duszę.
— Czy żądasz tego koniecznie?
— Błagam cię o to.
— Niechże zatem kochana Blanko, spełni się wola twoja.
— Pozwalasz?... — wykrzyknęła młoda kobieta z radością.
— Zgadzam się najzupełniej.
— Ah! jakiś ty dobry, jakże cię kocham za to! — szeptała margrabina, otaczając szyję męża swemi rączkami.
Zaraz potem zbliżyła się żywo do