łóżka chorej i przyłożyła usta do jej czoła.
Dziewczynka drgnęła i przebudziła się od tego pocałunku.
— Nieprawdaż maleńka — zawołała Blanka — nieprawdaż, że chcesz abym
była twoją mateczką? Ja cię kocham już a i ty mnie pokochacz z pewnością w przyszłości... zobaczysz...
Dziecko nagle przebudzone nie odpowiedziało nic, bo i nie rozumiało o co chodzi.
Spojrzało do okoła po pokoju zbytkownie umeblowanym, z wyrazem wielkiego podziwu i uwielbienia.
Pierwszy to raz po owej nocy, w której padła zemdlona na posadzkę przedpokoju, zobaczyła otaczające ją przedmioty i prześliczną twarzyczkę Blanki pochyloną nad łóżkiem.
Nie pamiętała o niczem.
Długie godziny choroby nie pozostawiły śladu przeszłości w jej umyśle.
Piękna pani, tak pięknie ubrana, tak serdecznie uśmiechająca się do niej i prześliczne rzeczy w pokoju, zdawały jej się snem, dla tego też z powrotem zamknęła oczy.
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No264b part8.png
Ta strona została skorygowana.