czeniu żony, zaraz nazajutrz udał się do komisarza policyi i oświadczył, że chce zatrzymać dziewczynkę u siebie i zająć się jej wychowaniem.
— Panie margrabio — odpowiedział komisarz — dziewczyna nie może się dostać w zacniejsze ręce!... Wielbię doprawdy pański uczynek a życzę bardzo, abyś pan nigdy tego nie żałował...
— Cokolwiek się stanie — odpowiedział Gaston — nie będę nigdy żałował tego, jak go pan nazwałeś, dobrego uczynku.
— Mam nadzieję, że tak będzie — ale pomimo woli przychodzi mi na pamięć pewna dawna przypowiastka.
— Przypowiastka? a jaka?...
— O podróżnym, co napotkawszy na wpół martwą żmiję, rozgrzał ją na własnych piersiach...
— Cóż się stało podróżnemu?
— Żmija, zaledwie przyprowadzona do życia, przypomniała sobie o swoim jadzie i.. ukąsiła go śmiertelnie!...
— Żmija z bajki była potworem.
— Wcale nie... — postąpiła zgodnie ze swą naturą...— Ukąsiła, bo na to się wylęgła, ażeby kąsać!... Bądź pan ostrożnym panie margrabio!... radzę to panu szczerze!.. Ostrożność jak mą-
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No265 part2.png
Ta strona została skorygowana.