Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No265 part5.png

Ta strona została skorygowana.

Potem już nic — noc czarna, aż do chwili, kiedy po kilkudniowej gorączce obudziły ją na nawo pieszczoty pięknej damy...
Nieśmiała pytać o nic otaczających i musiała samą szukać owych faktów nieznanych — a widocznie okropnych, skoro je przed nią ukrywane.
Niezagojona jeszcze bolesna rana na ramieniu, naprowadzała ją na pewne domysły...
Pewnego dnia przyszło jej na myśl usiąść sobie na najwyższym stopniu schodów kamiennych, po których przez drzwi szklane schodziło się do ogrodu, bo tutaj pozostawiła tego, którego nazywała ojcem.
Pochyliła się nad granitem i pomimo widocznych śladów skrobania, zobaczyła w kąciku pozostawioną czerwoną plamę, Nie mogła się zatem mylić...
— Ta krew!... — szepnęła, — to jego krew!.. to na tem miejscu go zabili!... Ah! ja go tak bardzo kochałam, czuję to!... Kochałam go z całego serca — a tych nienawidzę z całej duszy!...
Temi których nienawidziła całą siłą młodej duszy, byli niestety... Blanka i Gaston.
Od tego dnia, od tej minuty prze-