Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No266 part5.png

Ta strona została skorygowana.

— Matka rozłącza się nieraz z córką, a Joasia nie jest przecie twoją córką.
— Kocham ją jak własne dziecko.
— To też z wielką przyjemnością będziesz powracać do niej.
— Ale cóż się z nią stanie podczas naszej nieobecności?...
— Umieścimy ją na jakim pensyonacie dla dokończenia edukacyi...
— A czy nie może zostać tutaj pod opieką twojej matki?...
— Moja matka jest w tym wieku, że trudne ją obarczać podobnemi obowiązkami — a zresztą Joasia nudziłaby się tu sama jedna.
— Zrób więc jak uważasz, drogi Gastonie.
Zaraz nazajutrz Blanka i Gaston porozumieli się z przełożoną jednego z pierwszorzędny pensyonatów paryzkich, a w tydzień potem, szczere łzy młodej kobiety, pomieszały się z udanemi łzami jej córki przybranej.
W kilka dni potem kareta pocztowa unosiła daleko od Paryża Gastona i Blankę.
Gastona był promieniejący.
Blanka miała uśmiech na twarzy, ale smutek w sercu.