Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No271 part3.png

Ta strona została skorygowana.

W małym saloniku zastał służącego napełniającego świeżemi kwiatami wazony z japońskiej porcelany.
— Czy widziałeś już dzisiaj pannę Joannę?... — zapytał.
— Widziałem, panienka jest już od godziny przeszło w ogrodzie.
Gaston wyszedł.
A był to jeden z tych prześlicznych ciepłych poranków wiosennych, w których słońce zdaje się uśmiechać rozkosznie do ziemi, jakby wynagradzając jej to, co wycierpiała od zimy.
Zieleniejąca trawka, liście jak szmaragdy od promieni słońca błyszczące, owady brzęczące w kląbach, śpiew ptasząt i zapach kwiatów — wszystko wskazywało odradzającą się naturę.
Park Folie-Normand zdawał się być prawdziwym Edenem.
Gaston przechodził kręte ścieżki poszukując wychowanki.
Szedł wolno, oddychał całą piersią, co chwila się zatrzymywał i wsłuchiwał w śpiew słowika.
Ogród był obszerny, a miejscami tak gęsty jak las prawdziwy.
Margrabia długo nie mógł napotkać młodej dziewczyny. Nakoniec spostrzegł ją pomiędzy drzewami. Siedziała pod starym dębem na ławeczce z murawy, tyłem do Gastona.