Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No271 part7.png

Ta strona została skorygowana.

— Nic mi nie jest zupełnie.
Margrabia spojrzał na wychowankę uważnie.
Spuściła oczy, jakby chcąc mu dać możność dłuższego przypatrywania się sobie.
Nic skromniejszego, nic nie mogło być więcej dziewiczego nad toaletę sieroty.
W trzech słowach możnaby ją dokładnie opisać.
A była jednakże ta toaleta umiejętnem arcydziełem kobiety, która postanowiła się podobać, postanowiła zachwycić sobą i zatryumfować.
Delikatne fałdki przezroczystego tiulu idące pod szyję od wyciętego nieco stanika, pozwalały podziwiać przecudne ramiona i szyjkę jakby z marmuru.
Rączki okrągłe a matowe jak biały aksamit, wychylały się z rękawów niby kwiaty z kielicha.
Uczesanie, to istny poemat pokusy.
Bujne włosy zwinięte były z umyślną niedbałością, a za każdem poruszeniem główki, zdawało się, że grzebień co je podtrzymuje wypadnie, a one opadną na ramiona i zaleją je potokiem hebanowym.
Zapach upajający fijołków rozchodził się od młodej dziewczyny.