Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No273 part7.png

Ta strona została skorygowana.

siląc się aby mu głos nie zadrżał.
— Tak rozmawiałem z nią wistocie.
— Wiem doskonale o tem.
— Ale ba!
— Widziałam was...
Gaston zadrżał.
— Widziałaś nas?... — powtórzył.
— Tak jak cię widzę w tej chwili.
— Wytłomacz się... bo cię nie rozumiem.
— To jednak takie przecie proste. Wyszedłszy z łóżka, zbliżyłam się do okna i spojrzałam w ogród. Na wzgórzu pod cieniem dębu Patryarchy, spostrzegłam córeczkę naszą... Ty właśnie wyszedłeś z domu... udałeś się aleją pod górkę i wkrótce połączyłeś z białą sukienką... Po kilku minutach straciłam was z oczu oboje... Gdzieżeście się podzieli?...
— Byliśmy na tarasie przy końcu ogrodu, — odpowiedział Gaston blednąc.
— A ja myślałam żeście w grocie, ciągnęła młoda kobieta. — Ubrałam się prędko, aby udać się do was i już nawet wyszłam z pokoju...
Margrabia uczuł że mu się krew ścina w żyłach.
Kilka kropli zimnego potu wystąpiło mu na czoło.
Blanka ciągnęła dalej: