Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No275 part5.png

Ta strona została skorygowana.

Nigdy zresztą nie wyglądała tak pięknie, nigdy jej uroda nie rozlewała takiego czarującego blasku — siliła się na spokój, ale przyspieszony oddech zdradzał walkę wewnętrzną.
Czy to było prawdziwe czy udane, upajało do reszty Gastona.
— To moja obecność myślał — tak ją zaniepokaja, to dla mnie bije jej serce tak gwałtownie... Nareszcie nadszedł dzień mojego tryumfu i szczęścia...
I spoglądał na wychowankę pałającemi oczyma!...
Obiad skończył się nareszcie.
Służący podali desser i zaraz się oddalili...
Gaston skorzystał ze swobodnej chwili.
— Joasiu, — wyszeptał drżącym głosem, — zlituj się nademną! Jeżeli nie czujesz dla mnie ani nienawiści, ani wzgardy, jeżeli nie chcesz żebym umarł z rozpaczy albo się zabił u nóg twoich, zaprzestań mi dokuczać, nie skazuj na te męki, bo to przechodzi moje siły!... Sama mi raj otworzyłaś, a teraz rzucasz w otchłanie. Czy to sprawiedliwie?... Mamy dzisiejszy wieczór swobodny... muszę się z tobą zobaczyć... muszą się dowiedzieć o twoim wyroku... Nie odmawiajże mi tego!...