— Panie margrabio, już zapóźno, — panna Joanna już odjechała!
Rzeczywiście rozległ się turkot szybko oddalającego się powozu.
— Mniejsza, — mruknął Graston, — nie potrzebuję cię już.
— Czy mam donieść panu margrabiemu jak powróci panna Joanna?
— Nie ma potrzeby. Idź!
Służący wyszedł.
— No! to zanadto na raz! — wykrzyknął Gaston pozostawszy sam i rozpaczliwie załamywał ręce. — Blanka w niebezpieczeństwie a Joanna odjechała... Odjechała bodaj na zawsze może! Blanka mnie już nie kocha! Joanna nie kochała mnie nigdy, co mi teraz po życiu!
Zastukano w tej chwili do drzwi.
Margrabia otarł czemprędzej zapłakane oczy i zawołał — „proszę”.
Weszła panna służąca Joanny.
— Czego chcesz! — zapytał margrabia — mów tylko prędko...
— Przynoszę dwa listy, jeden do pana a drugi do pani.
— Od kogo?
— Od panny Joanny...
— Dawaj.
Panna służąca oddała listy i wyszła.
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No276 part11.png
Ta strona została skorygowana.