Ta strona została skorygowana.
kokieta, wyglądała jakby statua Boleści.
Na odgłos otwierających się drzwi podniosła głowę.
Zobaczywszy Gastona krzyknęła i chwyciwszy mały flakonik napełniony brunatnym płynem, szybko do ust przyłożyła.
Ale margrabia już przyskoczył do niej.
Wyrwał fakon i zdeptał nogami — a objąwszy wychowankę w ramiona, przyciskał do piersi i gorączkowo szeptał do ucha:
— Joanno kochana, droga Joanno, zlituj się, o zlituj się nad sobą i nademną!... Ja żyć bez ciebie nie potrafię, a jeżeli koniecznie chcesz umierać, to ja muszę umrzeć pierwszy!...
XIX.
Powrót.
Rozmowa męża Blanki z komedyantką, była dosłownem prawie powtórzeniem tego cośmy już poprzednio słyszeli.
Napróżno Joanna siliła się na to aby nie dać się niby przekonać.