Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No279 part3.png

Ta strona została skorygowana.

ścią tego co czynię... Wobec tego wszelkie przysięgi stają się chyba niepotrzebne.
— Boże! — szepnęła magrabina wznosząc oczy łez pełne i złożone ręce do nieba — Boże! ja nie chcę tego co słyszę rozumieć!... Gastonie zapewnij mnie, że zły duch nie zabrał ci ze wszystkiem duszy!... przyrzeknij mi, że nie zobaczysz więcej odtąd Joanny!...
— Odpowiedziałem ci już matko, że chcę pozostać panem swej woli i sam odpowiadać za swoje uczynki.
Stara margrabina, patrzyła na syna, jak średniowieczny doktór patrzył na zapowietrzonego.
— Widzę — oświadczyła ponuro — widzę, że wszystko skończone, że jesteś ostatecznie stracony! Nie pozostaje mi nic więcej, jak błagać Boga, aby się nad tobą zlitował! aby cię nie skarał jak na to zasługujesz, aby pozostawił ci czas na odpokutowanie za zabójstwo żony i matki!...
Wymówiwszy te straszne słowa, stara matrona oddaliła się wolno od syna, uniosła portyerę i zamierzała wejść do pokoju Blanki, gdy Gaston poskoczył ku niej.
Pani Castella odwróciła głowę i