że uspokoić ją zupełnie, może przywrócić ci jej zaufanie. Rozumiesz?...
Gaston zrobił gest jakiś niewyraźny, który matka wzięła za uznanie.
— Po drugie, opuścisz zaraz i ten dom i to miejsce, któreby na każdym
kroku przywodziły na pamięć Blance te strasznie smutne wspomnienia...
— Więc mam wyjechać? — wykrzyknął margrabia przerażony.
— Koniecznie.
— Kiedy?
— Jak tylko stan Blanki na to pozwoli, a mam nadzieję, że pewność tego wyjazdu przyspieszy jej wyzdrowienie.
— Zapewne się do Paryża udamy?
— Przeciwnie, bardzo daleko będziecie od Paryża, — odpowiedziała margrabina-matka. — Udacie się w długą jaką podróż. Myśl że tysiące mil rozdziela was od Joanny, przyczyni się skutecznie do zupełnego spokoju Blanki.
— Czy to już wszystko? — zapytał Gaston z pewną ironią.
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No280 part8.png
Ta strona została skorygowana.