py ze starej serwskiej porcelany, jakiego wazonu chińskiego, na próżno byś tu szukał.
O tem co uprzyjemnia życie, co jest prawdziwą ozdobą mieszkania, o tem nie myślano tu wcale.
Hrabia de Credencé, wprowadził Joannę do istnego gniazdka bankierskiego.
Przestąpiwszy próg, wyjęła ona popier jakiś z portmonetki i podała hrabiemu.
— Mój drogi Raulu, oto lista moich bagaży... bądź łaskaw każ to wszystko poznosić do przedpokoju.
— Zaraz się zajmę — odpowiedział pan de Credencé i wyszedł.
Margrabina udała się do pokoju sypialnego a hrabia pilnował aby ustawiano walizy w należytym porządku.
Zajęło mu to z kwadrans czasu.
Miał już akurat powrócić do Joanny, gdy ukazała się pani Damirau i zapytała z uszanowaniem:
— Czy pani będzie jeść obiad?...
— Będzie, — odpowiedział Credencé.
— O której godzinie mamy podać?
— Jak tylko będzie gotów...
— Czy pani jeść będzie sama?...
— Nie.. proszę o dwa nakrycia...
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No284 part2.png
Ta strona została skorygowana.