każdej rzeczy możesz ślepo mi zaufać i że cię nie zdradzę nigdy... Zaufajże mi więc i pozwól mi podzielać ze sobą twój smutek...
— Na co mam powierzać ci zmartwienie, któremu pomódz nie masz możności.
— Nie ma na świecie zmartwienia, na którebym nie znalazł lekarstwa... Opowiedz mi tylko o co chodzi...
— Życzysz sobie tego?...
— Proszę cię o to bardzo...
— No to..
— Joanna miała się odezwać, ale wejście lokaja w czarnym fraku i białym krawacie, z serwetą na ręku, oznajmiającego że podano do stołu, zatrzymało jej wyrazy na ustach.
Kucharz hotelu Wilson, dowiedziawszy się że ma podawać obiad dla takich dystyngowanych osób jak margrabina i hrabia, uniósł się honorem i przyrządził świetne menu.
Joanna, jak o tem wiedzą nasi czytelnicy, urodzoną była na prawdziwą kapłankę siedmiu grzechów głównych, była więc naturalnie i łakomą — a że pan de Credencé lubił również zjeść sobie dobrze, jedli więc nie żałując sobie, przyczem wcale także nie żałując, popijali Burgunda i Bordoaux.
Joanna podczas uczty, zdawała się
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No284 part6.png
Ta strona została skorygowana.