nie myśl tylko, że to prosta ciekawość — bo to raczej współczucie naturalne i głębokie. Pragnę jeżeli to w mojej mocy, zaradzić złemu.
Joanna wstrząsnęła głową.
— Nie! — powiedziała — ani ty ani nikt nie może naprawić ciosu, jaki we mnie uderzył...
— Kto to wie?...
— Aż nadto jestem tego pewną niestety!..
— Powiedz no tylko, a zobaczymy. Ja jestem bardzo wpływowym, mogę zrobić bardzo dużo.
— Nie podejmujesz się jednak czynienia cudów...
— Kto to wie — odpowiedział ze śmiechem — nie znasz mojej potęgi...
— Wiem — ciągnęła margrabina — że jesteś moim przyjacielem...
— Bodaj nawet więcej trochę... — szeptał pan Credencé, ściskając rękę Joanny.
— Z tego tytułu... odczuwasz moje zgryzoty...
— Podzielam je całem sercem...
— Współczucie i sympatya przyjaciela sprawiają ulgę!... To rzecz dowiedziona...
— Słucham cię z najżywszą uwagą...
— Nie zadziwisz się bardzo, gdy
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No284 part8.png
Ta strona została skorygowana.