Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No285 part7.png

Ta strona została skorygowana.

kę i przez kilka minut medytował głęboko.
— O czem tak myślisz — i czemu nic nie mówisz?... — zapytała Joanna po chwili.
Pan de Credencé podniósł głowę.
— Powiedziałaś mi dolegliwość, szukam na nią lekarstwa.
— Lekarstwa?... — powtórzyła — nie ma na takie choroby lekarstwa.
— Zadziwisz się niepomału gdy posłyszysz, że jestem przeciwnego zupełnie zdania...
— Jakto!... ty sądzisz że to da się naprawić.
— Tak myślę...
— Czy mówisz seryo?
— Masz o mnie nie tęgą opinię Joanno, skoro przypuszczasz żem zdolny do żarcików w sprawie tak ważnej!...
— Nie rozumiem nic doprawdy...
Bądz spokojną, zaraz ci się wytłomaczę.
— Proszę serdecznie o to, bo serce bije mi gwałtownie, bo taka nawet płonna nadzieja, raduje mnie do szaleństwa.
— Przedstawię ci projekt, który odrzucisz może... powiedz mi jednak przedewszystkiem otwarcie, czy te sto tysięcy liwrów renty margrabiego