Biła siódma godzina na którymś z zegarów wieżowych w chwili, w której Regulus wprowadzał wielką chudą szkapę ze łbem smutnie spuszczonym, na przedmieście św. Antoniego.
— Szkapa ta wyglądająca tak nędznie i zaniedbanie z pozoru, była prawdziwym biegunem angielskim, niezrównanym w biegu.
Wiadomo bo zresztą, że konie prawdziwie rasowe, najpiękniejszych kształtów i najsilniejszej organizacyi, wyglądają na istne szkapy, jeżeli nie są osiodłane lub zaprzężone albo też zupełnie wolne.
Ale że znawcy trafiają się rzadko, Raul więc doszedł ze swoim koniem aż do bazaru d’Amoy, nie zwróciwszy niczyjej na siebie uwagi.
Zaledwie kilku chłopaków zaczepiło go po drodze okrzykiem:
— A to Rosynant!... ho! ho!... — ależ to stangret co ciągnie konia... nie koń co powozi stangreta, świat się widocznie do góry nogami przewraca!...
Owerniak siedział na stopniu jakiegoś klekota i palił fajkę...
— A!... jesteś obywatelu... — zawołał — czekałem właśnie na ciebie...
Spojrzawszy zaś na konia dodał:
—Co to, to tę wywłokę chcesz zaprządz do powozu?
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No22 part11.png
Ta strona została skorygowana.