— Pakiet ten zawiera same gałgany, a potrzebny mi był do dokompletowania mojej toalety...
Joanna rozsunęła firanki i spojrzała ździwiona.
Pierwszy to raz w życiu widziała pana de Credencé, przebranego do niepoznania — a lubo poznała go po głosie, nie mogła zrozumieć co to znaczy.
— To ty!... — ty hrabio!... — czyż to podobna?...
— Tak, to ja, moja najdroższa Joanno!... dla czegoż to cię tak zadziwia?
— Taka wyborna metamorfoza!... nie mogę się dość napatrzeć na ciebie!... No — ty istotnie zasługujesz tak jak i Raymond na przezwisko Prometeusza paryzkiego...
— Pochlebiasz mi margrabino!... ja jestem żakiem przy Raymondzie.
— Ale po cóż to przebranie tak rano?
— Ażeby się dostać niepostrzeżonym do ciebie... — Hotel Wilson jest obserwowanym.
— Przez kogo?...
— Dziwię się, że pytasz oto... przez Raymonda naturalnie!... Raymond chce się przekonać, czy nie będziesz się widzieć ze mną... przywiązuje do tego wielką wagę... Zje dya-
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No22 part3.png
Ta strona została skorygowana.