ce, plecy nadstawił Larifli, a ten wskoczył mu na ramiona a potem na szczyt muru, tu zatrzymał się chwilkę jak akrobata na rozciągniętej linie i zsunął do ogrodu Prometeusza Paryzkiego.
Upłynęła minuta, a Raul i jego jaskółki usłyszeli zgrzyt otwieranego wytrychem zamku...
Jednocześnie furtka się otworzyła i Larifla ukazał się na progu:
— Oto i po krzyku — odezwał się z ukłonem — a teraz bardzo proszę, wejdźcie panowie... panie!... — Wchód jest bezpłatny... przy wyjściu tak samo nic się nie pobiera.
Pan de Credencé wszedł pierwszy.
— Czy trzeba drzwi z powrotem zamknąć?... — zapytał Larifla... uradowany, że mu się tak dobrze udało.
— Naturalnie, że potrzeba!... — odpowiedział Raul — pozostawione otworem, zdradziły by nas przecie przed pierwszym lepszym przechodniem.
— Racya!... — palnąłem głupstwo — odpowiedział Larifla — ale cóż chcesz!... człowiek nie jest doskonałością!...
Księżyca nie było, ale za to miliardy gwiazd błyszczały na niebie.
Raul i jego towarzysze, których oczy przyzwyczajone były do chodzenia wśród ciemności, spostrzegli zaraz du-
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No24 part8.png
Ta strona została skorygowana.