Doprawdy, że przypominają mi się melodramaty, w których z podobnie metalicznym trzaskiem zamykają lochy więzienne.
— Drzwi i okiennice mego mieszkania, poobijane są żelazną blachą — odpowiedział Raymond swobodnie.
— Poobijana blachą żelazną? — wykrzyknęła Joanna.
— Blachą, której kula z pewnością nie przebije... tak jest pani margrabino,
— A to dla czego... wielki Boże?
— Dla własnego bezpieczeństwa pokornego sługi pani.
— Czybyś się pan tak obawiał, panie baronie?
— Nie pani margrabino, tchórzem wcale nie jestem, ale jestem bardzo ostrożnym...
— Czegoż bo się tak znowu obawiać?... Paryż nie jest wszak dzikim krajem i wcale nie słychać w nim o tych krwawych napadach nocnych, których widownią jest, jak mi się zdaje Ameryka, a opisami których zajmują się z upodobaniem romansopisarze amerykańscy...
— Najprzód pani margrabino — odrzekł Raymond — nie o wszystkiem się słyszy co się dzieje w Paryżu... ma on jednak jak i każde wielkie
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No25 part8.png
Ta strona została skorygowana.