Ta strona została skorygowana.
— A drugi?... — szepnęła margrabina.
— Testament drugi, to jest prawdziwy?...
— Tak.. — Cóż się z nim stało?...
— Wczoraj nic o tem nie wiedziałem — jak sobie pani zapewne przypomina.
— Rzeczywiście... tak pan mówiłeś...
— Dzisiaj jednak zebrałem wiadości... i to z najpewniejszego źródła, bo widziałem osobiście Raymonda... On właśnie jest tym łotrem... Przyznał mi się otwarcie do wszystkiego, w nadziei, że mnie ujmie sobie w ten sposób. Wiem już całą prawdę doskonale.
— A czy mnie zechcesz pan objaśnić?...
— Najchętniej, zwłaszcza że to panią jedynie obchodzi... Testament oryginalny, który panią wydziedziczył i w którym nie wspomniano wcale o pani, został zniszczony...