skową... wystrojoną w biały krawat i garnitur czarny.
Tryumfująca radość zabłysła w oczach Joanny, z rodzajem szyderczego politowania patrzyła teraz na tę metamorfozę Raymonda...
Podniosła się żywo i przeszła w najodleglejszy kąt salonu, gdzie atmosfera nie była tak przepełnioną rozlanym płynem...
Zaczęła się znowu przypatrywać Raymondowi i szepnęła pod ukoronkowaną batystową chusteczką, która przysłaniała koralowe je usteczka:
— Raul się nie mylił!... — chloroform poskutkował nadspodziewanie...
Te słowa wyjaśniają dostatecznie, co za płyn zawierał się w maleńkim flakoniku, przysłanym Joannie przez hrabiego de Credencé...
Teraz ani żaden hałas, ani huk armat, ani nawet skalpel chirurga nie byłby wyrwał Raymonda ze stanu znieczulenia, w jakim miał pozostawać godzinę czasu.
Joanna poczekała parę minut, ażeby pan baron zasnął mocniej jeszcze, że jednak sama, pomimo całej ostrożności, zaczęła uczuwać zawrót, symptomat poprzedzający omdlenie, że w uszach zaczęło jej szumieć, a przed oczami zaczęły jej krążyć czarne płat-
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No30 part6.png
Ta strona została skorygowana.