Przystanęła cała drżąca i nadstawiła ucha z gorączkową uwagą.
Głos zdający się pochodzić z nieba odezwał się znowu, ale już wyraźniej daleko:
— Joanno, jestem.
Nie ma wątpliwości.. — to jej przyjaciel... to jej obrońca... to pan de Credencé się odzywał...
Pewność, że hrabia czuwa, usuwała wszelkie obawy niebezpieczeństwa.
Nadzieja wstąpiła jej w serce...
O mało nie krzyknęła z radości, ale powstrzymała okrzyk na ustach odważyła się tylko szepnąć po cichutku.
— Noc taka ciemna na dworze... słyszę cię, ale nie mogę zobaczyć... gdzie jesteś?...
— Tutaj... — odpowiedział hrabia.
— Ale gdzie?... — głos dochodzi mnie z góry... — czy z nieba zstępujesz?
W odpowiedzi na to zapytanie, naprzeciwko okna w którym stała Joanna, ukazało się słabe światełko zapalonej zapałki, przy którem Joanna poznała sylwetkę Raula i bladą twarz Larifla.
Zapałka zgasła, wszystko pozostało na nowo w ciemności.
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No30 part8.png
Ta strona została skorygowana.