przesunął ręką po czole, jakby chciał rozproszyć ostatnie ciemności — a potem spojrzał do okoła i ściągnął brwi z wyrazem zdziwienia i złości...
Obudził się już teraz zupełnie — pamięć mu już powróciła!...
Raymond przypominał sobie to, co się działo, ale rzeczywistość przedstawiała mu się tak dziwną, tak nieprawdopodobną, iż przez pewną chwilę przypuszczał nawet, że to wszystko snem tylko było.
— Dla czego ja tak raptownie zasnąłem? — pytał się głośno — a jeżeli margrabina Castella przestąpiła próg tego salonu, w jaki sposób wydobyć się z niego potrafiła?...
Zadając sobie podobne pytania, Prometeusz paryzki spojrzał na dwa nakrycia, potem na otwarte okno, a potem spostrzegł na stole odczepiony łańcuch od zegarka, którego nie zabrał Lerifla.