Jedenastego dnia około czwartej po południu, margrabina wyszedłszy z rana o tej dopiero godzinie wracała do hotelu.
— Jubiler pani margrabiny czeka w salonie... — powiedziała na przywitanie pokojówka.
— Mój jubiler?... — zapytała z pewnem ździwieniem Joanna.
— Tak jest proszę pani — odpowiedziała młoda dziewczyna jubiler czy może komisant tylko, przyniósł pudełka jakieś dla pani... — Czeka już godzinę blizko...
— Dobrze... — poproś go aby jeszcze trochę poczekał... zdejmę tylko szal i kapelusz i zaraz przyjdę do salonu.
Ździwienie Joanny było bardzo naturalne,.
Wczoraj wszak dopiero była na ulicy de la Paix u Didiera, prawdziwego artysty sztuki jubilerskiej i od niego samego otrzymała oświadczenie, że precyoza jej nie będą gotowe wcześniej jak za dni kilka.