Raymond przypatrywał ma się z uśmiechem.
Od kilku chwil nie przemówili do siebie słowa — Raymond pierwszy przerwał milczenie.
— Moje kochane dziecko — pozwolisz, że ci zadam jedno pytanie...
— Najchętniej!... — wykrzyknął wesoło Maksym.
— Ale odpowiesz mi szczerze?
— Przyrzekam to panu solennie...
— No, to powiedz, o czem myślałeś w tej chwili?
— Myślałem, że śnię rozkosznie i prosiłem Boga, abym się nie prędko przebudził.
— Tak ci więc trudno uwierzyć, w rzeczywistość tego wszystkiego?...
— Przyznaję, że bardzo, trudno... — Bo czy nie mam zresztą racyi, bo czy można nawet przypuszczać, ażeby okrutna rzeczywistość, tak się nagle zmieniła od rana?... — Przypadek wiele może, to wiem i przyznaję, ale przypadek ma zawsze swoje granice!... — Nie ma przecie cudów na świecie...
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No42 part8.png
Ta strona została skorygowana.