Ta strona została skorygowana.
Nowy hałas, zupełnie niepodobny do poprzedniego, rozległ się wśród ciszy.
Ktoś chodził w dużym salonie pierwszego piętra i Prometeusz paryzki, nie mógł już wątpić o tem, bo szkełka małego żyrandola wiszącego u sufitu trzęsły się i brzęczały metalicznie, jak gdyby miały za zadanie zdradzać każdy krok stawiany na posadzce na górze.
— Z pewnością jest ktoś na piętrze — mruknął Raymond — ale kto?...
Po chwilowym namyśle, odpowiedział sobie:
— Zapewne to ten nędznik Bijou, łajdak myślał, że mnie niema, opuścił