Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No51 part3.png

Ta strona została skorygowana.

obecności Joanny dokończył tych stów, wystrzelił do Raymonda.
Prometeusz paryzki, raniony w lewą rękę, ryknął z boleści i wściekłości i wypalił dwa razy z rewolweru.
— Na śmierć! — wrzasnął pan de Credencé, strzelając na nowo — na śmierć!...
Dym z prochu napełnił pokój i pomiędzy fałszywem Andreem Bontems a jego przeciwnikami, stworzył zasłonę ze mgły.
Rewolwer miał jeszcze cztery naboje.
Raymond lubo powalony na ziemię, i strzelił też jeszcze cztery razy na chybił trafił i słyszał jak ciała z głuchym jękiem na podłogę padały.
Zdawało mu się, że podłoga się pod nim zapada, czuł się blizkim omdlenia, gdy naraz uczucie dziwne, fantastyczne prawie, przywróciło go do nieprzytomności.
Hałas niespodziewany, z którego nie mógł zdać sobie sprawy, uderzył jego uszy.
Dym z prochu zaczął się rozchodzić po przez drzwi i okna otworzone raptownie — a wielkie światło zajaśniało w pokoju.
Raymond zobaczył wchodzących żołnierzy z bronią w ręku i bagnetami