Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, przecie!
— Więc co?
— Więc co?!… Więc wiesz, że w Rakowiczach mieszka dwadzieścia sześć rodzin polskich.
— Że tam jest dużo Polaków wiem; że tam jest jeszcze więcej psów też się przekonałam, bo bardzo na mego Nika napadały.
— A wiesz, ile tam jest dzieci w wieku od siedmiu do czternastu lat?
— Pewnie dużo, bo w chałupach jest zawsze wiele dzieci i pcheł.
— Tylko proszę bez złośliwych porównań. Trzeba było urodzić się w Krasnojarsku, żeby tak pogardliwie odnosić się do polskich dzieci! Otóż tych naszych polskich dzieci w wieku szkolnym, a nie umiejących nawet dobrze mówić rodzinnym językiem, jest czterdzieści.
— Czy mam się z tego cieszyć, czy smucić? Powiedz, bo muszę przygotować odpowiednią minę.
— Et, z tobą nie warto nawet mówić!
— No, Juraś, nie ciskaj się. Już słucham poważnie… Więc cóż te dzieci?
— Więc te dzieci winny umieć czytać i pisać po polsku, poznać choć pobieżnie nasz kraj, nasze dzieje, arcydzieła naszej literatury.
— Bardzo słusznie… więc?
— Więc gdy roboty w polu skończone, przychodzą do mnie na naukę, codzień na dwie godziny.