Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

jedynaczkę za Murzińskiego… mówili, że to bardzo mądry człowiek… To ojciec pani?
— Tak, panie jenerale.
Oczy Matiuszyna zaśmiały się jowjalnie.
— Taki mądry człowiek, a ma taką głupią córkę! — zawołał.
Lili zadrżała z gniewu.
— Panie jenerale!
— Prawdę mówię. Co za czort każe ci gadać o tem, żeś jakiegoś bachora uczyła azbuki[1] polskiej.
— Sprawiedliwość każe mi tak postąpić! Za mnie siedzi niewinny.
— Niewinny, niewinny, nie taki on bardzo niewinny. Zresztą za niego jest okup. A ty mała, wnuczko Pawła Wacławowicza, siedzieć cicho i o tem ani mrumru.
— Panie jenerale, ja wiem, że dziś niema innego sposobu, jeśli nie zostanie zaaresztowany winny, to jest ja… nic już nie zwolni Stawnickiego.
— A to uparta koza!… Wot wydumała!…[2] Tobie się zdaje, że to rozkosz więzienie… jak posiedzisz z miesiąc, ze dwa, to inaczej śpiewać będziesz. To te Polki mają tak przewrócone w głowie, każdej chce się być męczennicą.
Uwaga ta dotknęła miłość własną Lili.

— Właśnie nie dla taniego efektu chcę być zaaresztowaną zamiast Stawnickiego, ale dlatego,

  1. Abecadła.
  2. A to obmyśliła coś.