Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

beknie. Bośmy wszyscy szczęśliwi, tacy bardzo szczęśliwi! O, kochający się ludzie nie powinni się nigdy rozstawać ze sobą. I ja już nie chcę, nie chcę być dłużej bez ciebie, papusiu.
— Zabiorę cię do Krasnojarska, kochanie.
— O nie! co to, to nie!
— Więc?
— Ty papo, tu osiądziesz!
— Ja?
— Tak ty, z mamą, z chłopcami. Przecież i ich trzeba zacząć przerabiać na ludzi, bo to pół Moskale, a pół nicponie.
— Cóż ty sobie wyobrażasz, że to tak łatwa przesiedla się z jednego kraju do drugiego?
— Z jednego do drugiego — trudno, ale z obcego do swego człowiekowi mającemu duży majątek powinno być łatwo. Wiesz, papusieńku, jest tu do kupienia wspaniały klucz po hrabiu Woroninie; przy swoich stosunkach kupisz go z pewnością.
— Nie przeczę, żeby mi się to nie uśmiechało, zawsze marzyłem, żeby osiąść na starość na rodzinnej Litwie, ale kupić majątek nie znaczy jeszcze koniecznie ciągle w nim mieszkać. Za młody jeszcze jestem na emeryta.
— Nie emerytura czeka cię tu, papo, ale praca, praca ciężka, wymagająca sił i energji, dlatego nie pora brać się do niej na starość dopiero. Stargasz siły na pracy dla obcych, a tu wrócisz starcem wyczerpanym! Tak to nie będzie, pa-