Przeniesiono z niem wózek obity różowym jedwabiem i kapiącą od koronek i haftów wyprawkę, i białe, lakierowane, lilipucie mebelki; przewieziono przedewszystkiem Stefkę, młodą, tęgą mamkę, troskliwą karmicielkę maleńkiego Henia.
Stefka jest bardzo ładna i zdrowa; pochodzi z Bronowic z pod Krakowa, skąd przybyła przed trzema laty, gdy po śmierci matki wypędzona przez wuja, zgodzona została przez jakąś panią na letnisko i przewieziona do Warszawy. Na miejskim bruku tęskniła bardzo za rodzinną wioską i towarzyszkami, z żalem widziała idący w strzępy wyszywany gorset i kwiaciastą spódnicę; z zaciśniętemi zębami znosiła ciągłe wymysły i popychania swej chlebodawczyni; uciekała wystraszona przed częstemi zaczepkami i bez chwili namysłu zdecydowała się oddać rękę pierwszemu, który ją o to poprosił. Był nim Franciszek Czereśnicki, poczciwy, niemłody wyrobnik, który dał Stefie rzecz niesłychanie ponętną dla każdej opuszczonej sieroty — własny kąt i serdeczną opiekę. Niestety nie trwało to długo. W pół roku po ślubie Franciszek utonął w czasie przejażdżki łódką na Wiśle, Stefa została wdową w dziewiętnastym roku życia, bez żadnych zasobów, bez możliwości zapłacenia czynszu za mieszkanie, i gdy w sam dzień Nowego Roku przybył jej na świat synek, nie miała już własnego dachu nad głową, musiała jak jaka nieszczęsna włóczęga szukać przytułku w szpitalu.
Tadzik przeto jest »u podrzutków«, które to
Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.