Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

Pac jat odonem pacnela tamto po jbie! — wola zabawiony Tadzio — a tamta jo doni, pewnie cie jo udliźć za to, ze jo bez leb pacnela!
Henio pochyla się znów nad akwarjum, zainteresowany słowami Tadzia, śledzi oczyma rybki i ze zdziwieniem dochodzi do przekonania, że odkrycie chłopczyka jest słusznem, że rybki nietylko pływają wkółko, ale mają swoje czynności i zabawy.
Pół godziny obserwują je, i Tadzio coraz zaznacza jakiś nowy zwrot, jakiś manewr, sprzeciwiają się nawet rybkom, podsuwając im pod pyszczek kawałek bułeczki na nitce i uciekając z nim dalej, lub odrzucając go wtył, i bardzo się cieszą widokiem ogłupiałej miny rybki, gdy jej tak smaczny kąsek nagle zniknie z przed oka.
O dziesiątej niania przerwała im tę piękną zabawę, przynosząc drugie śniadanie. Henio dostał jak zazwyczaj: filżankę mleka, bułeczkę i czekoladkę. Tadzio także bułkę, którą matka wsunęła mu nieśmiało.
— To nie będzie państwu krzywda — myśli sobie i wnet dodaje rozpromieniona: — Paniby mu sama dała, gdyby pozwoliła mu bawić się z Heniem.
I zapomniawszy, że przedewszystkiem przekracza ten zakaz, spokojna wraca do roboty i do rozmowy z Augustową.
Tadziowi ogromnie smakuje biała, drożdżowa bułeczka, posypana słodką kruszonką, Henio przeciwnie zaczyna zwykłe grymasy: