Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale pani radczyni nie ustępuje.
— Nie można, aniołeczku, kotem się bawić, koty przenoszą różne choroby, miewają robaki, i robią okropne nieporządki w domu, zanieczyszczają więc powietrze!… Karolu, weź tego kota i wyrzuć na ulicę… Wstydź się, Heniu, płakać o byle kota, gdy masz tyle pięknych zabawek… ojca i dziadków, którzy cię tak kochają!…
Prawda, że Henio ma ojca i dziadków, którzy go bardzo kochają, a jednak w tej chwili czuje się taki sam, taki sam, wśród martwych, zimnych zabawek, wypełniających jego pokój!

III.

Nastały dni słotne, zatrzymujące obu chłopczyków w mieszkaniu. Henio nudził się bardziej jeszcze niż zwykle, Tadzio zaś chodził bawić się w sieni i rej wodził nad »dziewczynami i dziećmi«, z któremi wolał się bawić niż z rówieśnikami, lubiącymi wykazywać swą przewagę przy każdej sposobności.
W końcu czerwca odwiedziła go mama, przyniosła mu kilka »nowych« ubranek, podniszczonych przez Henia, dużo uszkodzonych zabawek i kilkanaście rubli Augustowej ze względu, że wyjeżdża z państwem nad morze na całe trzy miesiące.
Tadzio mało sobie robił z nieobecności matki; widywał ją tak niewiele. Ale Stefa w czasie trzymiesięcznego pobytu w Sopocie tęskniła bardzo