bytu, wyczuwał wszystkie jego dodatnie strony zawsze jednakowo żywo i budził skłonną do apatji duszę Henia.
Znajomi pani radczyni dziwili się, że pan Tarner zaryzykował tak wielką nowość w czasie jej nieobecności, ale poznając grzecznego i miłego Tadzia, naogół winszowali decyzji i wyboru.
A jednak serce panny Anieli biło bardzo mocno w dniu, w którym oczekując przyjazdu państwa radcostwa, ubrała obu chłopców w jednakowe granatowe ubranka i upominała Tadzia, aby w pierwszych dniach ograniczał się zabawą w pokoju »mamy« i w ogródku.
Stefa bardziej jeszcze sceptycznie usposobiona chodziła zafrasowana i za każdem spotkaniem z panną Nelką powtarzała:
— Zobaczy pani, będzie awantura.
I stała się awantura gorsza, niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Pani radczyni oskarżyła Nelkę i Stelę o »brudną intrygę« o omotanie »słabego pana dyrektora«, o niesumienne frymarczenie dzieckiem, o zawiedzenie jej zaufania i z punktu, nie czekając na porozumienie się z zięciem, wypędziła Stefę ze służby, wypłaciwszy jej zaległą pensję i polecając wynieść się jej natychmiast z dzieckiem i z rzeczami.
Nie pozwoliła nawet Heniowi pożegnać towarzysza, który odchodząc za płaczącą matką, przesyłał mu z ogródka od ust pocałunki.
Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/255
Ta strona została uwierzytelniona.