Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.

I mijały lata jednostajne a szczęśliwe. Nauka przy dobrych nauczycielach, zabawy pod okiem wesołego ojca i słodkiej panny Anieli, wyjazdy latem w góry i nad morze, a już najmilsze nad wszystko wycieczki w Tatry, w butach podbitych gwoźdźmi, z ciupagami o żelaznych toporkach, jakie mają prawdziwi turyści, składały pasmo życia o jasnych barwach. Henio nietylko zmężniał, ale przy śmiałym towarzyszu nabrał energji i obrotności, choć pozostał bardzo nerwowym i wrażliwym na wszelkie ujemne wrażenia, w tym samym stopniu, w jakim Tadzio odczuwał dodatnie.
Mieli chłopcy po lat dwanaście, gdy do codziennych wrażeń przybyły nowe, stokroć silniejsze, wypływające z wiadomości o wojnie, jaka rozgorzała na Wschodzie między Rosją a Japonją. Pan Tarner, przywykłszy do dzielenia się z chłopcami wszystkiemi wiadomościami, które ich interesować mogły, szeroko i malowniczo rozpowiadał im o olbrzymich bitwach, toczących się na płaszczyznach Azji, o starciach flot i o oblężeniu Portu Artura. Godzinami całemi przesiadywał z nimi nad mapą, śledząc interesujące miejsca i zakreślając je kolorowym ołówkiem; znosił do domu wszystkie ilustrowane pisma, które zajmowały chłopców bardziej od najwięcej skomplikowanych zabawek, otrzymywanych dotychczas.
A potem przyszły nowe, bliższe wrażenia: ruchy rewolucyjne i strajk powszechny, ogłoszenie konstytucji, uroczysty pochód na ulicach War-