Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/289

Ta strona została uwierzytelniona.

— Muszę wdać się kiedy w rozmowę ze służącym — rzekł Tadzio.
— Trzeba, koniecznie.
Zanim jednak zdarzyła się po temu okazja, pannie Anieli udało się zawrzeć znajomość z pokojową.
Było to w westybulu łazienek, panna Aniela czekała na swą kolej, siedząc na ławeczce, gdy służący wtoczył wózek radczyni, przy którym postępowała kobieta lat czterdziestu, o typie eleganckiej subretki. Zdjęła ze swej pani pelerynę, zrzuciła szal z nóg i usiadła obok panny Anieli.
— Pani Narzymska jest sparaliżowana? — zagadnęła panna Aniela pokojową.
Tak jest.
— Czy zupełnie bezwładna?
— Nie chodzi, schnięcie mlecza pacierzowego: jest prawie bezprzytomna.
— Oddawna?
— Ja jestem przy niej od trzech lat; przez ten czas stan jej nie zmienił się prawie wcale. Doktorzy mówią, że niedługo pociągnie — dodała jakby z uczuciem ulgi.
— A dawno jest wdową?
— Od dwóch lat.
— Czy wnuk jej, Henryk Tarner, jest przy niej?
— Od czasu do czasu. Pani radczyni mieszka na wsi, a on przeważnie w Paryżu.
— Studjuje?