jeszcze!… Zresztą tu tak ładnie i przyjemnie… Gdy raz odbyło się tak kosztowną podróż, lepiej wyzyskać choćby to cudne powietrze.
— Bez kwestji, bez kwestji!
Tadzio bardzo pragnął spotkania się z przyjacielem lat dziecinnych, ale z drugiej strony ogarniał go niepokój wobec perspektywy przedłużenia pobytu. Na wyjazd tutaj wydobył z banku ostatnie trzysta rubli, o czem panna Aniela nie wiedziała. Pobyt w Trenczynie i kuracja okazały się droższemi niż przypuszczał, to też codzień liczył pieniądze przeraźliwie topniejące i włosy powstawały mu na głowie na myśl, co będzie, gdy ich zabraknie na powrót do Krakowa.
Przerażenie to doszło do zenitu, gdy po skończeniu kuracji doktór porachował pannie Anieli o sześćdziesiąt koron więcej niż obliczał Tadzio. Tych sześćdziesiąt koron zapłacił z ostatniej setki, jaką posiadał, pozostało mu czterdzieści na zapłacenie dwóch tygodni mieszkania, na podróż, na napiwki i życie aż do przyjazdu do Krakowa. A i przybywszy tam, skąd wziąć zaraz pieniędzy? tak, skąd wziąć zaraz pieniędzy?
Był czas, że matka jego szczyciła się trzema książeczkami kasowemi! na jednej były jej własne oszczędności, na drugiej oszczędności panny Anieli, na trzeciej syna. Przeszły one kolejno do jego rąk w ciągu dwóch lat i oto przed wyjazdem do Trenczyna zabrał ostatki, czyniąc z tego tajemnicę przed obu kobietami.
Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/291
Ta strona została uwierzytelniona.