Ale bo przez ten czas widmo choroby i nieszczęść nie wychodziło z ich domu. Początek zrobiła Stefanja. Ta zdrowa, silna kobieta przez życie całe nie znająca nietylko doktora, ale nawet bólu głowy lub zębów, została nagle jak podcięta kosą przez ciężką chorobę wymagającą operacji i kosztownego leczenia, tem kosztowniejszego, że nie chciała słyszeć o szpitalu. Panna Aniela i Tadzio w przywiązaniu swem do Stefanji otoczyli ją takiemi wygodami, na jakie niezawsze stać nawet ludzi urodzonych i wychowanych w dobrobycie. Ona troszczyła się zawsze, że za wiele wydaje się na nią, ale opiekunowie jej wysilali się na różne pobożne kłamstwa, przedstawiając koszta minimalne, byle umniejszyć jej troski i uzyskać aprobatę na pożywne jadło i stare wina. Dzięki też tylko tej zbytkownej nieraz opiece, wyszła Stefanja z choroby, której zwalczenie należało niemal do cudownych wypadków. Do żadnej pracy jednak zabrać się już nie mogła, ograniczając się zajęciami domowemi.
W tym okresie czasu dostała się pod wpływ sąsiada, dymisjonowanego urzędnika, który namówił ją na pożyczenie sześciuset rubli, które dzięki jakiemuś obrotowi miał za rok powrócić jej zdwojone. Mimo perswazyj i zaklęć, aby nie czyniła tego, Stefania powierzyła swoją osobistą książeczkę oszczędnościową domniemanemu przedsiębiorcy, który w dwa dni potem zniknął z Warszawy bezpowrotnie.
Trzeciem nieszczęściem była choroba panny Anieli. Artretyzm trapiący ją od wielu lat doszedł
Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/292
Ta strona została uwierzytelniona.