do tak silnych rozmiarów, że groziło biednej kobiecie zupełne utracenie władzy w nogach. Znowu przeto kuracja, kąpiele, wyjazdy.
Tak więc szły suto pieniądze, oszczędzane przez całe życie i zdobywane przez p. Anielę i Tadzia usilną pracą w kantorze i lekcjami. I oto teraz, chodząc po pięknym parku Trenczyna, z ostatniemi dwiema dwudziestokoronówkami w kieszeni, łamał sobie biedny młodzieniec głowę, czy lepiej zastawić zegarek, czy też sprzedać jesienne palto, dla uzyskania kilkudziesięciu koron. Najboleśniejszem było mu to, że przyjdzie konieczność odkrycia smutnej prawdy p. Anieli, by odmówić jej i sobie prawa doczekania się Henia, ograniczając się jedynie napisaniem listu do niego i pozostawieniem go w rękach pokojowej radczyni.
Przechodził właśnie koło tarasu wspaniałego hotelu Hungarja, gdy jak na zaklęcie ze schodów podjazdu zbiegła owa pokojowa. Miała wygląd wystraszony, szła pośpiesznie, wprost ku nadchodzącemu, a znalazłszy się w odległości kilku kroków, zawołała zdławionym głosem:
— Czy pan nie wie, gdzie mieszka jaki ksiądz Polak?
A gdy Tadzio zamyślił się, chcąc dać dokładną odpowiedź, dodała:
— Pani mi kona, na chwilę oprzytomniała… chce księdza.
Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/293
Ta strona została uwierzytelniona.