Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.

— I niech sobie ciocia wyobrazi, że ten poczciwy chłopak odkłada dlatego swój wyjazd do Warszawy.
— O, on miał zawsze złote serce!
— A ja mu to w ten sposób wynagrodzę, że będę mu towarzyszył do Warszawy.
— Doprawdy, mógłbyś to zrobić, Tadziku? O, jaki będę szczęśliwy! Odnajdziemy wszystkie nasze wspomnienia dzieciństwa.
— Wszak obiecywałeś mi nieraz, że będę podróżował z tobą; tymczasem doszedłem szczęśliwie lat dwudziestu trzech i nie znam nic prócz Warszawy i Krakowa.
— I ja niewiele podróżowałem.
— Choć nie brakowało ci czasu i pieniędzy.
— Brakowało mi podniety. Zato razem odbędziemy każdego roku przynajmniej dwie podróże.
— Tak, jedną małą na święta Bożego Narodzenia, drugą wielką na letnie wakacje.
— Cudownie.
— A naszym babinkom będziemy przywozili piękne prezenta z podróży.
— Po jednym z każdego miasta.
— O, moi drodzy, nieocenieni chłopcy… Co za okres szczęścia dla nas się zaczyna!
Panna Aniela rozpłakała się z radości.

IX.

I znowu jak przed sześciu dniami Tadeusz stał przy drzwiach wchodowych kolejowego dworca,