Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

„Droga Cioteczko, papa zakomunikował mi, że ciocia godzi się wziąć mnie do siebie, abym ze trzy lata jeszcze uczyła się z Krysią Stewnicką. Ja nie cierpię się uczyć, ale ponieważ gramatykę w pięciu językach już umiem, mam nadzieję, że z tem świństwem dadzą mi już pokój. Arytmetyki też, zgodnie z obietnicą papy, uczyć się już nie będę, bo i poco?! Dodawać i odejmować umiem do miljona, a więcej jak miljon mieć nie będę. W mnożeniu i dzieleniu jestem kiepska, ale mnożyć będzie mój mąż, a bez dzielenia się obejdę. Wobec zatem zastrzeżeń co do gramatyki i rachunków, może obecnie nauki nie będą takie strasznie nieznośne. No, trzeba i to uwzględnić, że tu dobór profesorów z pod ciemnej gwiazdy. Poczciwa panna Ziuta Gostkowska jest nudna jak lukrecja i ma dwie lewe nogi (nie mogę patrzeć jak chodzi po pokoju!), Anglik tak cedzi słowa, że między jednem a drugiem mam czas trzy razy pokazać mu język (za książką lub kajetem), Niemiec nosi krawaty żółte z zielonem, które sprawiają mi mdłości, i czuć go cynamonem, a Moskal, który mnie uczy nauk ścisłych, jest byłym fałszerzem weksli i rewolucjonistą; zresztą ten byłby najzabawniejszy, gdyby nie robił do mnie czułych oczu, ile razy panna Ziuta zapatrzy się na swoje lewe nogi.
„Cieszę się na Krysię i Jurka, choć pewnie będę kłóciła się z nimi, tak jak z moimi braćmi. Toć ja raz Leonkowi w złości wylałam flaszeczkę atramentu na głowę, a pamięta cioteczka, że ma