włosy jak albinos; było mu wcale do twarzy na pstrokato!
„Papa ma pisać osobno, żeby cioci podziękować i omówić finansową stronę, która jest dość skomplikowaną ze względu, że przyjedzie nas troje pensjonarzy: ja, Mikołaj Drugi i Gałganek. Ale z nimi będzie mniejszy kłopot niż ze mną.
„Całuję ciotuchnę w koniec noska, tak jak za dawnych czasów, Krysię i Jurka także. Ah, Jurka nie! ma już dwadzieścia dwa lata, a panny szesnastoletnie nie całują kawalerów w tym wieku, choćby byli spokrewnieni tak, jak my ze sobą.
P. s. Zapomniałam objaśnić, że Gałganek to śliczny kot angora, a Mikołaj, czyli Niko, to mój oswojony niedźwiedź.“
Pani Janinie, która list ten czytała głośno swoim wychowańcom, opadły ręce z przerażenia.
Jerzy i Krysia porwali się z miejsca.
— Co! niedźwiedź!
Schwycili list, odczytując ostatni ustęp, aby się upewnić, czy nie zachodzi tu jaka pomyłka. Poczem Krysia rzuciła się na fotel, a Jerzy na kanapę, śmiejąc się do łez.
— Będziemy mieli pannę z niedźwiedziem, to ciekawe! — wołał Jerzy, nakładając binokle na załzawione od śmiechu oczy.
— Czy on będzie spał z nią w jednym pokoju?
— Prawdopodobnie!… faworyt pokojowy!