To rzekłszy, zwróciła się w prześlicznym francuskim języku do postępującego za nią starego oficera:
— Panie pułkowniku, zwalniam pana ze służby z orderem pour le mérite!
Ze śmiechem przylepiła mu do munduru papierową foremkę od pomadki.
Pan pułkownik Aleksander Teodorowicz Afrasimow — dodała, przedstawiając go ciotce.
— Dziękuję panu bardzo za opiekę nad moją bratanicą — rzekła pani Janina, zmuszając się do uśmiechu.
Pułkownik złożył głośny pocałunek na jej ręce.
— Prelest[1] taka opieka — rzekł z przekonaniem.
— Ah to pewnie Krysia! poczekaj, zaraz się z tobą przywitam, ale wprzód muszę zaprowadzić ciocię do pani pułkownikowej, która jest taka gruba, że musi bokiem wyciskać się ze drzwi wagonu… A gdzie Jurek?
— Został w domu.
— Szkoda, bo we dwóch z pułkownikiem mogliby zrobić „stołeczek“ i przynieść panią pułkownikową.
Zbliżyły się właśnie do drzwi wagonu pierwszej klasy, które rzeczywiście zatarasowała sobą ogromnej tuszy kobieta z wesołą, czerwoną twarzą.
— Wybaczy pani, — rzekła uprzejmie — że nie wychodzę na jej spotkanie, ale Pan Bóg
- ↑ rozkosz.