Ta strona została uwierzytelniona.
Z rozpaczą się miasto broni,
Nie zsiadają nasi z koni,
Aż pod orłów białych wodzą,
Pod kul gradem w miasto wchodzą.
Tam Chłopicki walczył dzielnie,
Męstwem wsławion nieśmiertelnie.
Tam zginęła garść niemała,
Których imię wieńczy chwała.
Wasilewski padł tam mężny,
Padł Wysocki i Lipiński,
Tam Laskarys dzielny zginął,
I granatem trafion Gliński.
Tam Markowski w pojedynkę
Wziął sześć armat bez obrony,
Bo uciekły kanoniery,
Myśląc, że jest człek szalony.
Tam pułkownik Sobolewski
Padł i z kulą tkwiącą w ranie
— Naprzód, wiaro! — wołał — Naprzód!
Lżejsze będę miał skonanie!
Tam gwardzista Francuz krzyknął,
Widząc naszych przy tej pracy:
— Jakże Polska upaść mogła,
Kiedy tacy są Polacy!