Na to ojciec:
— A to Wisła, największa nasza rzeka. Przypatrz się jej dobrze, chłopcze, żebyś ją zapamiętał.
Patrzy Franuś, wytrzeszczył oczy — piękna rzeka. Szeroko płynie od brzegu do brzegu, tylko się przelewa. Modre niebo przegląda się w jej białawej wodzie, słońce ją złoci jakby w drobną łuskę, gdzieniegdzie szmatek piany zakręci się i spłynie w wielkim pędzie.
— A gdzie ta Wisła tak idzie? — pyta Franuś ojca.
A ojciec mu na to:
— Do morza idzie, mój chłopcze, do Bałtyku; daleko ztąd, daleko!
— A zkąd ona tak idzie?
— Z gór wielkich idzie, co się nazywają Karpaty, z tej ich części, która się nazywa Beskidem zachodnim. Tam się ona urodziła w źródełku leśnem, tam odchowała i ztamtąd idzie. Póki tam jest niedużą, to ją Wisełką zowią; a tu, gdy już urosła, nazywa się Wisłą.
Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.