ruszek: — Idź teraz do domu i tak jak z jedwabiu tkasz, tak i tę przędzę utkaj.
Rózia usłuchała staruszka. Na warsztacie z owej przędzy postaw naciągnęła, potem pięknie w poprzek zasnuła i zrobiła... płótno.
Kiedy to właśnie było gotowe, przyszedł urzędnik królewski patrzeć, czy on stary więzień jeszcze żyje. Zadziwił się, że staruszek taki żwawy, więc powiada do niego:
— Proś o jaką chcesz łaskę, bo dziś królewska córka za mąż idzie.
Wtedy ów staruszek mówi:
— Dobrze. Chciałbym królewnie podarunek weselny dać i dlatego proszę, abym przed króla był stawiony.
Ano, urzędnik wypuścił go z lochu i pod strażą do króla przywiódł.
Spojrzy stary, a tu wielka moc pań i panów, królewna jak lilja, pan młody jak słońce, muzyka gra, kołacze aż pachną, pacholęta kwiatami drogę ścielą.
Zmarszczył król czoło na starego pojrzawszy; ale że to w takie gody gniewać się nie mógł, więc pyta, z czem tu przychodzi?
Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.